Choć na pierwszy rzut oka historia bielizny wygląda jak zapis dokonań z zakresu materiałoznawstwa i konstrukcji, to kryje się za nią o wiele więcej: ewolucja tego co kobiety nosiły pod sukniami odzwierciedla zmiany społeczne i kulturowe. Bielizna, wymyślona pierwotnie by jako niewidoczny pod ubraniem element chronić ciało i zachować higienę jest przecież obecnie nieodłącznym elementem stylizacji i samodzielnym akcesorium modowym, godnym uwagi nie mniejszej niż wytworne suknie. Jak do tego doszło i co to właściwie oznacza?
Epoka gorsetów
By zobaczyć jak bieliźniarstwo interpretuje nastroje społeczne, cofnijmy się o kilkanaście dekad i spójrzmy na stroje z epoki – na przykład te pokazane w serialu Bridgertonowie. Akcja dzieje się na początku XIX wieku w Londynie, a pamiętajmy, że jest to okres napoleoński, w modzie wyznaczony przez styl empire. Długie, zwiewne suknie z wysoko odcinaną linią talii uwolniły wówczas kobiety od gorsetów, choć zmiana ta nie trwała zbyt długo. Skąd jednak wzięły się te suknie i dlaczego odrzucono gorsety? Powód sięgał znacznie głębiej niż do wizji ówczesnych projektantów. Gorsety były znane jako akcesoria luksusowe, przypisane przede wszystkim do arystokracji i właśnie jako symbol arystokracji musiały być obalone w Rewolucji Francuskiej. Nie chodziło tu jednak o dobro czy wygodę kobiet, bo to jeszcze nie ten etap historii, by kobiety były pełnoprawnymi obywatelami – w końcu słynna Deklaracja Praw Człowieka za człowieka uznawała jedynie mężczyznę. Chodziło o pogardę dla burżuazyjnej estetyki.

Gorsety powróciły już w latach 20. XIX wieku i święciły triumfy przez kolejne osiemdziesiąt lat. Nie pomagały w tym nawet apele i listy, takie jak wydane w 1827 roku przez amerykańskiego lekarza Hugh Smitha “Listy do pań zamężnych”, w których autor potępiał ciasne sznurowanie ciała, nazywając tę modę powolną i modną trucizną. Mimo sprzeciwów lekarskich i codziennej niewygody kobiety przez lata sznurowały, omdlewały i cierpiały, by za pomocą gorsetu uzyskać jak najwęższą talię.
Przełom nastąpił w 1904 r., gdy o gorsety upomniały się angielskie sufrażystki – i był to pierwszy raz, gdy za postulatem zrzucenia gorsetów stała nie moda i nie walka z symbolami, a równouprawnienie. Sufrażystki głoszące hasła równości i wolności chciały uwolnić kobiety w każdym możliwym aspekcie, a więc także uwolnić ich ciała, dopasowane fiszbinami do ówczesnego kanonu piękna. Czy im się to udało? Nie od razu, choć nie sposób przeoczyć jak bardzo zmieniała się odtąd bielizna i jak towarzyszyła temu zmiana społecznej sytuacji kobiety.
Biustonosze w czasach rewolucji
Wiek XX to ten moment w historii, gdy bieliźniarstwo rozwijało się najszybciej. Powstały pierwsze modele biustonoszy zbliżone do tych, jakie znamy obecnie, w 1935 r. wynaleziono nylon, który zrewolucjonizował przemysł gorseciarski i dał projektantom nowe możliwości, a 13 lat później powstał pierwszy biustonosz push-up. Zmianom konstrukcyjnym i estetycznym towarzyszyły zmiany obyczajowe, więc biustonosze raz były ostentacyjnie palone na stosie jako symbole kobiecego zniewolenia, a za chwilę powracały, stając się widocznym elementem stylizacji. Pewien przełom w postrzeganiu bielizny przyniosły lata 90., w których topowe gwiazdy wylansowały trend na celowe pokazywanie stringów. Pamiętacie ówczesne stylizacje Britney Spears, Christiny Aguilery albo Paris Hilton? Wszystkie nosiły spodnie biodrówki eksponujące cieniutkie stringi, czyli tę część bielizny, która do tej pory była zawsze skrywana pod ubraniem.
I tak dochodzimy do sedna sprawy, a więc zmian społeczno-kulturowych, których efektem są koronkowe biustonosze braletki. Jeszcze na początku XXI wieku bielizna była promowana jako seksowne akcesorium, tworzone z myślą o mężczyźnie. Z jednej strony mieliśmy bieliznę funkcjonalną – biustonosze do karmienia, bawełnianą bieliznę na co dzień czy bieliznę modelującą. Wszystkie nieciekawe, beżowe, bez polotu. Z drugiej strony była bielizna seksowna – z kokardkami stylizującymi kobietę jak prezent, z biustonoszami push-up powiększającymi piersi o dwa a nawet trzy rozmiary czy z typową bielizną erotyczną, która przestawała być tematem tabu. Komunikat sprzedażowy kierowany – o ironio – do kobiet brzmiał mniej więcej tak: kup to, a zdobędziesz jego serce, bo bieliznę zakładasz dla niego. Rewolucja seksualna, sięgająca jeszcze poprzedniego wieku, lansowanie kanonu piękna reprezentowanego przez modelki Victoria Secret i coraz szybciej rozwijający się rynek bieliźniany doprowadziły do umocnienia tego typu narracji, on zaś podkreślał, że nadrzędny cel kobiety jest zawsze ten sam: ma wyglądać pięknie.

Zmiana nie przyszła nagle, co widać choćby na przykładzie wspomnianej marki Victoria Secret. To, co przez kilka dekad było idealnym modelem biznesowym – “najpiękniejsze kobiety na Ziemi” ubrane w skąpe, kolorowe stroje – okazało się nie tyle nie wystarczać, ile zwyczajne drażnić. Czyżby nagle świat zorientował się, że tak zwana prawdziwa kobieta nie musi ani nosić gorsetu, ani chodzić po wybiegu, ani powiększać piersi biustonoszem z potrójną warstwą pianki? Wygląda na to, że tak, choć sam z siebie raczej by się nie zorientował.
W demaskacji mitów i walce ze stereotypami pomogły jak zwykle coraz aktywniejsze grupy feministek upominające się już nie tylko o prawa wyborcze, ale także o prawo do reprezentacji, widoczności, życia w zgodzie ze sobą. Postulat przywrócenia kobietom podmiotowości i nietraktowania ich jak obiekty seksualne doprowadził do realnej zmiany na rynku bieliźnianym – nie tylko w sposobie prezentacji biustonoszy czy majtek, ale też ich krojów. Królujące do tej pory push-upy, których głównym celem było wypchnięcie i optyczne powiększenie biustu musiały ustąpić miejsca miękkim, delikatnym biustonoszom, podkreślającym naturalne linie ciała. Bez pianek, bez konstrukcyjnych wzmocnień, bez dodatkowych wypełniaczy. Tak dochodzimy do braletek, znanych też pod nazwą bralette.
Gdy raz nałoży się dobry biustonosz bralette, nietrudno zrozumieć jego fenomen. Braletki są wygodne, miękko układają się na ciele, nie krępują ruchów i nie usztywniają ciała. Nie tworzą iluzji większych piersi, nie podnoszą ich pod samą brodę. Pozwalają kobiecie, by wyglądała tak, jak naprawdę wygląda – lekko modelując dekolt i subtelnie go ozdabiając. Seksowność kroju bralette jest inna niż ta zapewniana przez push-upy, bo ten krój nie gwarantuje mocnej modyfikacji ciała. A skoro brak modyfikacji, to musi być akceptacja.
Braletki uczą nas czuć się dobrze w naszym naturalnym wydaniu.
Pokazują, że sensualność musimy najpierw odkryć w sobie.
Dzięki temu stały się idealnym atrybutem współczesnej dziewczyny – wolnej, niezależnej, otwartej na różnorodność. Dziewczyny, która definicji piękna szuka w swojej własnej historii.
[…] Koronkowe braletki o kroju topu, takie jak omawiany model Kiki de Montparnasse są projektowane po to, by świadomie je pokazywać. Ich forma, długość oraz zastosowanie jedwabnego panelu maskującego najbardziej newralgiczne miejsca upodobniają je do wieczorowych topów, które można śmiało eksponować. Szczerze mówiąc gdyby nie to, że producentem jest tu marka bieliźniana, a sam produkt ma w nazwie słowo bralette, można by pomyśleć, że jest to po prostu koronkowy jedwabny top na ramiączkach. […]
[…] co w kolekcji Saint Laurent urzeka nas najbardziej to delikatne, tiulowe sukienki i łańcuszkowe biustonosze braletki. Te pierwsze zaskakują romantyczną zmysłowością: zjawiskowe, eteryczne i właściwie zupełnie […]