Bridgertonowie, czyli serial inspirowany bestsellerowymi romansami Julii Quinn to obecnie najpopularniejsza produkcja Netflixa, podbijająca serca widzów na całym świecie. Piękni bohaterowie, piękne kostiumy i piękne scenerie, a do tego miłosne intrygi, skandale i romanse – tyle wystarczyło, by uczynić serial wspaniałą guilty pleasure. Nie będziemy jednak pisać ani o zawiłościach fabuły ani o urodzie księcia Simona, a o jednej ze scen z pracowni Genevieve Delacroix, w której przyszła panna młoda kompletuje swoją garderobę.
Zanim jednak dojdziemy do wspomnianej sceny, zerknijmy na stroje prezentowane przez bohaterki. Akcja serialu, podobnie jak akcja książki Julii Quinn, przypada na początek XIX wieku. Mamy tu Londyn czasów regencji, a dokładnie 1813 rok, czyli okres panowania Napoleona w Europie. Dlaczego o tym wspominamy? Dlatego, że epoka napoleońska to charakterystyczny styl empire, widoczny w każdym kadrze naszego serialu.



Na czym polegał styl empire? Na uwolnieniu ciała z gorsetów (przynajmniej w odzieży wierzchniej, do bielizny dojdziemy za chwilę) i nadaniu sylwetce lekkości i swobody ruchów. Empire inspiruje się antykiem, stąd tak wiele nawiązań do stylu romańskiego i greckiego. Najbardziej charakterystycznym wyróżnikiem sukni empire jest wysoka linia talii, zaznaczona zwykle tuż pod biustem. Odcięcie biustu sprawiało, że suknia układała się miękko i zwiewnie, nie podkreślając ani talii, ani bioder – i w tym widać najlepiej wyraźne nawiązanie do antyku. Suknie empire eksponowały biust (uniesiony zwykle specjalnym gorsetem) szyję oraz obojczyki, zasłaniając natomiast całą resztę kobiecego ciała. Rękawy miały zwykle formę bufek, a arystokratki zakładały do nich długie eleganckie rękawiczki.
Suknia empire wpłynęła nie tylko na wygląd bielizny dziennej – bo do luźnej linii talii nie potrzeba było ani ściśle modelujących gorsetów, ani poduszek optycznie powiększających pupę i biodra; wystarczyła sznurowana gorsetowa koszulka, unosząca biust na odpowiednią wysokość – zmieniła także wygląd bielizny nocnej. I tak dochodzimy do sceny, od której wszystko się – w tym wpisie – zaczęło.
Kiedy szykująca się do ślubu Daphne Bridgerton odwiedza z matką krawcową Genevieve Delacroix, wdają się w taką rozmowę:
W pewnym momencie matka Daphne wtrąciła:
– Zamówimy jeszcze peniuar i bieliznę.
– Cztery czy może pięć nocnych koszul? – zapytała panna Delacroix, na co zareagowała Daphne:
– Po co mi aż tyle nowych?
– Nie są dla ciebie lecz dla twojego męża. Będzie się cieszył miesiącem miodowym – odparła panna Delacroix porozumiewawczo mrugając okiem.
– To wyjątkowe chwile. Weźmy pięć koszulek – potwierdziła matka.
Same koszulki nie odbiegają wyglądem od głównych założeń stylu empire. Są lekkie, zwiewne, mają krótki rękaw i wysoko odcinaną talię. W jednej ze scen widzimy nawet, w jaki sposób się je zakłada: Daphne wkłada koszulkę tak, jak kopertową sukienkę – zakładając ją na ramiona i związując z przodu tasiemką. Pozostaje tylko pytanie: dla kogo tę koszulkę wkłada – dla siebie, czy dla księcia Hastings?
Jeśli potraktujemy tę scenę jako komentarz do stanu ówczesnej edukacji seksualnej, to widzimy jak dłoni, że Daphne nie miała pojęcia po co właściwie miałaby koszulki wkładać. Młoda arystokratka kilka razy dopytuje matkę o tajemnice małżeńskiej alkowy, jednak ta ostatnia nie za bardzo wie jakim językiem rozmawiać o seksie. Sprawa kończy się więc typowo: Daphne wkracza w nowy etap życia uzbrojona jedynie we własną intuicję, co kończy się dopytywaniem o intymne szczegóły pokojówkę, kryzysem w związku z Simonem oraz awanturą z matką, której Daphne z goryczą wyrzuca, że posłała ją bez żadnej wiedzy, „głupią jak gęś”.
Wracając jednak do pytania tytułowego: czy możemy – i czy mamy prawo – winić dziewczynę, która pakowała koszulki nocne z myślą przede wszystkim o mężu? Oczywiście nie. Nawet gdyby Daphne otrzymała przed ślubem solidną porcję edukacji seksualnej i nie musiała zdawać się na łaskę i niełaskę księcia Hastings, to miałaby prawo stroić się wedle własnych zasad, czyli dokładnie tak, jak robią to kobiety współczesne. Ubierasz się przede wszystkim dla siebie? Brawo! Chcesz, by koszulka nocna podobała się także mężowi? Nic nam do tego! Koniec końców, to przecież tylko ubrania.
Ps. Marzy nam się ta scena z udziałem Eloise. Jak myślicie, czy ona w ogóle wzięłaby te koszulki ze sobą?
